Chłopak o
krótkich, niebieskich włosach szedł spokojnie ciemnym, podziemnym korytarzem.
Odziany był w czarny płaszcz z kapturem oraz w ciężkie, równie ciemne
buty. Powoli mijał wiszące na ścianach ostre narzędzia i znajdujące się pod
nimi złote tabliczki z wygrawerowanymi imionami właścicieli broni.
Za sobą
słyszał kroki, które w miarę czasu stawały się coraz głośniejsze i szybsze.
Ktoś się zbliżał i z pewnością nie miał dobrych intencji. Młodzieniec sięgnął
po sztylet, który wisiał przy jego pasie. Walka była nieunikniona- jeden ruch
zadecyduje o wszystkim. Mimo zbliżającego się wroga, chłopak nie zatrzymywał
się ani nie zwalniał. Zmylenie przeciwnika- to się teraz najbardziej
liczyło. Wsłuchał się w odgłos kroków. Przymknął powieki, aby bardziej się
skupić. Jeszcze chwilę. Tylko kilka sekund. Teraz! Młodzieniec szybko się
odwrócił, wystawiając na pierwszy ogień swoją rękę z bronią. Jednak zatrzymał
się. Nad sobą zobaczył jakąś ciemną plamę, najprawdopodobniej ciało wroga,
które już chwilę później spadło na ziemię. Lekko zdziwiony schował sztylet,
obserwując miejsce, z którego przybiegł nieproszony gość. Usłyszał szczęk
miecza i słabe światło, które z ledwością przedzierało się przez panujący
wokoło mrok. Zmarszczył brwi. Znał tylko jedną osobę, która o tak później porze
jeszcze patrolowała te tereny.
— Juvier? Co
ty tu robisz?
Chłopak
ujrzał wyższego o głowę mężczyznę, który również ubrany był w płaszcz z
kapturem. Osobnik miał fioletowo-granatowe włosy, upięte w wysoki kuc.
— Wracam–
odrzekł oschle Juvier. Mężczyzna westchnął.
— Tak,
widzę. Ściągniesz do naszej bazy jeszcze więcej szpiegów i zabójców, wiesz?
— Naprawdę?
Och, jak mnie to obchodzi~
— Mógłbyś
choć trochę pomyśleć, zanim coś zrobisz– syknął mężczyzna.
— Nie spinaj
się tak!
— Spoko, ale
gdyby nie ja, to już dawno byś leżał i kwiczał.
— Musisz
mnie tak męczyć? To nie twoja sprawa gdzie i kiedy wychodzę.
— Dostanie
ci się od ojca.
Juvier
milczał. Nie miał ochoty z nim rozmawiać, a tym bardziej słuchać jego
kretyńskich kazań.
— I co z
tego? Lepsze to od twojego widoku– odrzekł chłopak zimno, po czym odwrócił się
i ruszył przed siebie. Zatrzymał go jednak twardy głos Juvera. Mężczyzna miał
już dość bezczelności i braku szacunku ze strony Juviera. Nie miał ani czasu,
ani ochoty na kłótnie. To trwało już zbyt długo.
— Nie będę już znosił ciebie i twojego braku wychowania– rzekł oschłym tonem. Młodzieńca przeszły dreszcze. Nigdy jeszcze nie czuł czegoś podobnego. Pierwszy raz przekonał się, co znaczy wyprowadzić z równowagi Juvera. Mężczyzna nigdy nie dawał się ponieść emocjom, nie wrzeszczał jak opętany- zawsze spokojny, a jednocześnie siejący przerażenie.– Trzymaj język za zębami. Dobrze ci radzę.
Juvier milczał. Stał jak sparaliżowany, próbując uspokoić drżenie całego ciała. Chciał coś powiedzieć, jednak nie potrafił wydusić z siebie żadnego słowa.W końcu zdobył się na odwagę, jednak w jego głosie nadal można było wyczuć ogromne zdenerwowanie i strach.
— Coś jeszcze?
— Cóż... skoro już tu jesteś, przekażę ci szczegóły misji, którą zlecił ojciec– odpowiedział Juver, wyciągając z kieszeni płaszcza śnieżnobiałą, idealnie symetryczną kopertę. Chłopak odwrócił głowę w kierunku swojego brata.- Tutaj znajdują się wszystkie informacje, które będą ci potrzebne do wykonania zadania. Podejdź tu.
Juvier nieufnie podszedł do mężczyzny, biorąc od niego kawałek papieru. Chłopak już zabierał się do otwierania koperty, kiedy jego brat mu przerwał.
— Otwórz ją dopiero poza kryjówką.
— To chyba moja sprawa, kiedy to zrobię, prawda?– Juvier nabrał nieco pewności siebie. Spojrzał wyczekująco na Juvera, który tylko westchnął. To się stawało naprawdę męczące. Chłopak otworzył kopertę, wyjmując z niej idealnie wyrównaną kartkę. Rzucił niedbałe spojrzenie na papier, wodząc wzrokiem po linijkach tekstu.
Nie wiedział co ma o tym myśleć. Nie był przygotowany na tego typu niespodzianki. Nigdy by nie pomyślał, że przyjdzie mu się z NIĄ spotkać. Nie dopuszczał do siebie nawet takiej opcji, chociaż gdzieś głęboko wiedział, że prędzej czy później to nastąpi.
Jak powinien teraz zareagować? Rzucić się z pretensjami na brata bez żadnego powodu, czy może z godnością odejść?
Miał mieszane uczucia i nie wiedział, jak sobie z nimi poradzić. Czuł strach, smutek, żal i zaskoczenie mimo iż już dawno się z tym pogodził. Dokończyć to, czego nie zdołał zrobić jedenaście lat temu- dostał drugą szansę, ale nie czuł żadnej radości czy satysfakcji.
— Jesteś pewien, że tata mi to zlecił?
— Dokładniej mówiąc to rozkaz z góry. Odbyło się nawet zebranie w tej sprawie i ojciec, jako przedstawiciel naszej rodziny, wziął w nim udział. Był tam również Javer, o ile mi wiadomo.
— Javer?– powtórzył jakby w amoku Juvier.
— Najstarszy brat, jeśli zapomniałeś. W końcu niedługo ma zastąpić tatę.
— Jak ojciec przyjął decyzję dotyczącą siostry?
— Niezwykle lekko. Wszyscy myśleli, że będzie choć trochę zmartwiony. Ale nic-zimny jak zwykle.
— To żadna niespodzianka.
— Tak, ale chodzi w końcu o rozkaz pozbawienia jego córki życia, prawda? I to jeszcze przez jej rodzonego brata. Kto by pomyślał, że najmłodsza z rodziny stanie się zabójcą.
— Nie osądzaj jej ot tak. Może po prostu była wtedy w okolicy lub po prostu zrobiła to nieświadomie.
— Tłumacz to sobie jak chcesz. Ja i tak swoje wiem. Próbujesz ją bronić, bo sam nawaliłeś. Nikogo nie oszukasz.
— Tamtego dnia...– zaczął chłopak cichym głosem. Przymknął powieki, próbując przywołać tamto spotkanie. Ostatnie spotkanie.– ...nie zabiłem jej bo wiedziałem, że tego nie zrobiła. Miała wtedy tylko siedem lat. Jak takie dziecko mogło kogoś zamordować?
— Wiesz, kto ją złapał?– spytał niespodziewanie Juver, zapalając papierosa. Widząc zaskoczone spojrzenie brata uśmiechnął się pod nosem.– Wychodzi na to, że nikt cię nie poinformował. To byłem ja.
— Co ty masz na myś...
— Nie ma co kłamać. To byłem ja i tyle. Złapałem ją, kiedy uciekała z miejsca zdarzenia. Była blisko wyjścia. Jeszcze chwila i zwiała by nam.
— Przecież to była twoja siostra! Mogłeś pozwolić jej uciec lub gdzieś ukryć! Jako starszego brata twoim obowiązkiem jest jej pomagać i ją chronić!– wykrzyknął rozdrażniony Juvier.– Dlaczego tego nie zrobiłeś?– dodał słabszym głosem, patrząc ze smutkiem na Juvera. Był zaskoczony i zawiedziony. Nie rozumiał postępowania swojego brata. Nie rozumiał, jak można skazać na śmierć własną siostrę!
— " Dlaczego "? Jestem wierny swojemu klanowi. Robię wszystko dla dobra naszego rodu. Dla ciebie również.
— Przez ciebie prawie by umarła!
— Nie będę już znosił ciebie i twojego braku wychowania– rzekł oschłym tonem. Młodzieńca przeszły dreszcze. Nigdy jeszcze nie czuł czegoś podobnego. Pierwszy raz przekonał się, co znaczy wyprowadzić z równowagi Juvera. Mężczyzna nigdy nie dawał się ponieść emocjom, nie wrzeszczał jak opętany- zawsze spokojny, a jednocześnie siejący przerażenie.– Trzymaj język za zębami. Dobrze ci radzę.
Juvier milczał. Stał jak sparaliżowany, próbując uspokoić drżenie całego ciała. Chciał coś powiedzieć, jednak nie potrafił wydusić z siebie żadnego słowa.W końcu zdobył się na odwagę, jednak w jego głosie nadal można było wyczuć ogromne zdenerwowanie i strach.
— Coś jeszcze?
— Cóż... skoro już tu jesteś, przekażę ci szczegóły misji, którą zlecił ojciec– odpowiedział Juver, wyciągając z kieszeni płaszcza śnieżnobiałą, idealnie symetryczną kopertę. Chłopak odwrócił głowę w kierunku swojego brata.- Tutaj znajdują się wszystkie informacje, które będą ci potrzebne do wykonania zadania. Podejdź tu.
Juvier nieufnie podszedł do mężczyzny, biorąc od niego kawałek papieru. Chłopak już zabierał się do otwierania koperty, kiedy jego brat mu przerwał.
— Otwórz ją dopiero poza kryjówką.
— To chyba moja sprawa, kiedy to zrobię, prawda?– Juvier nabrał nieco pewności siebie. Spojrzał wyczekująco na Juvera, który tylko westchnął. To się stawało naprawdę męczące. Chłopak otworzył kopertę, wyjmując z niej idealnie wyrównaną kartkę. Rzucił niedbałe spojrzenie na papier, wodząc wzrokiem po linijkach tekstu.
Nie wiedział co ma o tym myśleć. Nie był przygotowany na tego typu niespodzianki. Nigdy by nie pomyślał, że przyjdzie mu się z NIĄ spotkać. Nie dopuszczał do siebie nawet takiej opcji, chociaż gdzieś głęboko wiedział, że prędzej czy później to nastąpi.
Jak powinien teraz zareagować? Rzucić się z pretensjami na brata bez żadnego powodu, czy może z godnością odejść?
Miał mieszane uczucia i nie wiedział, jak sobie z nimi poradzić. Czuł strach, smutek, żal i zaskoczenie mimo iż już dawno się z tym pogodził. Dokończyć to, czego nie zdołał zrobić jedenaście lat temu- dostał drugą szansę, ale nie czuł żadnej radości czy satysfakcji.
— Jesteś pewien, że tata mi to zlecił?
— Dokładniej mówiąc to rozkaz z góry. Odbyło się nawet zebranie w tej sprawie i ojciec, jako przedstawiciel naszej rodziny, wziął w nim udział. Był tam również Javer, o ile mi wiadomo.
— Javer?– powtórzył jakby w amoku Juvier.
— Najstarszy brat, jeśli zapomniałeś. W końcu niedługo ma zastąpić tatę.
— Jak ojciec przyjął decyzję dotyczącą siostry?
— Niezwykle lekko. Wszyscy myśleli, że będzie choć trochę zmartwiony. Ale nic-zimny jak zwykle.
— To żadna niespodzianka.
— Tak, ale chodzi w końcu o rozkaz pozbawienia jego córki życia, prawda? I to jeszcze przez jej rodzonego brata. Kto by pomyślał, że najmłodsza z rodziny stanie się zabójcą.
— Nie osądzaj jej ot tak. Może po prostu była wtedy w okolicy lub po prostu zrobiła to nieświadomie.
— Tłumacz to sobie jak chcesz. Ja i tak swoje wiem. Próbujesz ją bronić, bo sam nawaliłeś. Nikogo nie oszukasz.
— Tamtego dnia...– zaczął chłopak cichym głosem. Przymknął powieki, próbując przywołać tamto spotkanie. Ostatnie spotkanie.– ...nie zabiłem jej bo wiedziałem, że tego nie zrobiła. Miała wtedy tylko siedem lat. Jak takie dziecko mogło kogoś zamordować?
— Wiesz, kto ją złapał?– spytał niespodziewanie Juver, zapalając papierosa. Widząc zaskoczone spojrzenie brata uśmiechnął się pod nosem.– Wychodzi na to, że nikt cię nie poinformował. To byłem ja.
— Co ty masz na myś...
— Nie ma co kłamać. To byłem ja i tyle. Złapałem ją, kiedy uciekała z miejsca zdarzenia. Była blisko wyjścia. Jeszcze chwila i zwiała by nam.
— Przecież to była twoja siostra! Mogłeś pozwolić jej uciec lub gdzieś ukryć! Jako starszego brata twoim obowiązkiem jest jej pomagać i ją chronić!– wykrzyknął rozdrażniony Juvier.– Dlaczego tego nie zrobiłeś?– dodał słabszym głosem, patrząc ze smutkiem na Juvera. Był zaskoczony i zawiedziony. Nie rozumiał postępowania swojego brata. Nie rozumiał, jak można skazać na śmierć własną siostrę!
— " Dlaczego "? Jestem wierny swojemu klanowi. Robię wszystko dla dobra naszego rodu. Dla ciebie również.
— Przez ciebie prawie by umarła!
— Ale tak
się nie stało. Kiedy ją złapałem, mogłem zabić, ale tego nie zrobiłem. Za to
twoim obowiązkiem było uśmiercenie jej.
— Ale...
— Ale nie
wykonałeś polecenia i zawiodłeś. Chcesz dodać coś jeszcze?
Juvier z
ledwością tłumił swój gniew, który mógł w każdej chwili niespodziewanie
eksplodować. Nie mógł wytrzymać jego obecności czy widoku. Teraz nienawidził go
jeszcze bardziej. Nie potrafił wybaczyć mu tak haniebnego czynu! Chciał się
zemścić, ale w jakim celu? Nie był nawet pewien niewinności swojej siostry, ale
nie wierzył Juverowi- zawsze go podejrzewał. Było w nim coś tak bardzo
złowrogiego i irytującego.
Zagubiony w
tej całej sytuacji i w tych wszystkich oskarżeniach odwrócił się od brata i
poszedł korytarzem w stronę rodzinnego domu. Nie miał zamiaru go już
wysłuchiwać- zbyt dużo dziś usłyszał, a i tak nic nie wiedział.
Juver
obserwował odchodzącego chłopaka. Doskonale wiedział, jaka będzie jego reakcja.
Miał jednak przeczucie, że powiedział odrobinę za dużo. Chociaż co to za
różnica? I tak zginie- prędzej czy później, to nie ma znaczenia. Już raz
próbował zabić swojego młodszego brata, jednak ten jakimś cudem przeżył- na
szczęście w wyniku szoku niczego nie pamięta. Lepiej się go pozbyć zanim
wszystkiego się dowie. Jego intuicja była silniejsza, niż Juver przypuszczał.
Nie zaniepokoiło go to jakoś, ale jedno jest pewne- to problem do usunięcia.
— "(...) A kiedy dziewczyna weszła do środka, ujrzała to, czego nikt nigdy nie chciałby zobaczyć. Był to widok przerażający, poruszający wyobraźnię nawet najmniej kreatywnego człowieka na ziemi- śmierć. Każdy musiał jej doświadczyć; każdy musiał ją zobaczyć. "– Mężczyzna westchnął. Czytał ten fragment już po raz kolejny i nie potrafił znaleźć powiązania między tym akapitem a paroma poprzednimi. Zupełnie wyrwane z kontekstu. Opowiadające ciąg dalszy tego, co wydarzyło się pięćdziesiąt stron temu. Zrezygnowany rzucił książkę gdzieś w kąt, po czym wstał i podszedł do swojej małej biblioteczki. Nieco zirytowany brakiem dobrych pozycji do czytania, usiadł przy biurku opierając się całym ciężarem ciała na oparcie krzesła. Był zmęczony. Okropnie wyczerpany tym, co wydarzyło się dzisiaj, wczoraj oraz we wszystkie poprzednie dni.
Pokój mężczyzny był mały, jednak nie panował tam przepych i ciasnota. Ściany miały kolor jasnego brązu, co kontrastowało z dosyć ciemną podłogą. Meble znajdujące się w pomieszczeniu były antykami, sprowadzonymi z zagranicznych państw. Ozdobione były dziwnymi, pokrętnymi wzorami ze starymi, nieco zardzewiałymi uchwytami. W pokoju znajdowała się ogromna szafa, łóżko z czystą i pachnącą pościelą, duża ilość szafek oraz półek i biurko, przy którym właśnie siedział.
Mężczyzna przeczesał dłonią swoje krótkie, jasnoniebieskie włosy, po czym zapalił lampkę stojącą na blacie. Sięgnął po okulary, które leżały nieopodal. Otworzył jedną z szafek biurka, po czym wyciągnął z niej stertę dokumentów. Sięgnął po pióro i już chciał zacząć pracować, kiedy przerwał mu Juvier, który niespodziewanie wtargnął do pokoju. Mężczyzna westchnął zirytowany. Spojrzał na zdyszanego i zdenerwowanego chłopaka, po czym gestem ręki zaprosił go do środka. Juvier z chęcią przyjął zaproszenie i usiadł na idealnie wygładzonej pościeli. Mężczyzna skrzywił się na ten widok, ale nic nie powiedział.
— Pracowałeś?– spytał po chwili chłopak, spoglądając na kartki papieru.
— Nie, właśnie skończyłem– skłamał niebiesko włosy, odkładając pióro.
— Rozmawiałem z Juverem.
— To dlatego jesteś taki zdenerwowany. To wszystko wyjaśnia– skomentował z rozbawieniem mężczyzna.
— Słuchaj... chciałbym się czegoś dowiedzieć. Jesteś najstarszy, Javer, więc pamiętasz i wiesz o wiele więcej niż ja.
— Owszem. A czego chciałbyś się dowiedzieć?
Juvier zamilknął. Zastanawiał się jak ubrać w słowa to, co chciał powiedzieć. Nikt nie lubił tego tematu. Samo mówienie o tym, co kiedyś się wydarzyło było co najmniej podejrzane i dziwne.
— Pamiętasz tą tragedię, która wydarzyła się jedenaście lat temu?– spytał po chwili z lekkim wahaniem.
— Pamiętam. Miałem wtedy z szesnaście lat.
— Chciałbym usłyszeć pełną wersję.
— Po co ci to? Tamto wydarzenie zostało zapomniane i uznane za temat zakazany.
– Wiem, ale ja... dostałem misję. Mam dokonać tego, czego nie zdołałem jedenaście lat temu... zlecono mi zabicie Juvii Loxer.
— Juvia?– powtórzył zamyślony Javer, próbując przywołać w pamięci jej obraz.– Ach, nasza najmłodsza siostra. To dość... ciekawe. Myślałem, że nikt już nie będzie tego roztrząsał.
— A ja myślałem, że byłeś na zebraniu.
— Nie słuchaj Juvera, bo zrobi ci wodę z mózgu. Nie było mnie na żadnym zebraniu. Ja nawet nie wiedziałem o tej misji. No co za żmija z tego człowieka!
— To... mógłbyś udzielić mi informacji?
— Ech... jak ktoś czegoś potrzebuje to zawsze do mnie! Ale niech ci będzie.– Javer westchnął.– Tamtego dnia rozległ się alarm, zwołujący wszystkich członków klanu do głównego holu. Nikt nie wiedział, co się wydarzyło. Na miejscu zastaliśmy Juvera oraz trzymaną przez niego Juvię, która na wszelkie sposoby próbowała się wyrywać. Przed nimi leżały zwłoki strażników, kobiet, więźniów oraz dzieci, nie mających więcej niż dziesięć lat, jak się później okazało. Wśród nich znajdowało się również twoje ciało oraz ciało naszej matki. Byliśmy przerażeni i zaskoczeni. Przywódca klanu od razu zaczął wypytywać Juvera o wszystko, co zaszło w głównym holu. Twierdził, że szedł korytarzem do domu, kiedy zauważył uciekającą tamtędy Juvię. Zdziwiony jej przerażeniem złapał ją i zaniósł tam, skąd biegła. Tak oto Juvia została mordercą. Chwilę później obudziłeś się ty, zwracając uwagę wszystkich obecnych. Miałeś szczęście. Byłeś mocno poharatany, ale twojemu życiu nic nie zagrażało. Natychmiast wzięto cię do szpitala, a Juvię wsadzono do więzienia. Do tej pory nikt nie wiedział, jak stamtąd uciekła. Ale nie to jest najdziwniejsze. Już kilka lat zastanawiam się, czemu wysłano wtedy ciebie, zaledwie dziesięcioletniego, rannego chłopca by pozbył się uciekinierki. Mam wrażenie, że ktoś maczał w tym palce. Ale do rzeczy... kiedy znalazłeś Juvię...
— Nawaliłem– wtrącił Juvier, spuszczając głowę.
— Dokładnie. Nie potrafiłeś podnieść na nią ręki.– Javer kiwnął głową.
Zapadła niezręczna cisza.
— Byłem słaby... tak bardzo słaby!– powiedział cicho chłopak.
— Według mnie, zrobiłeś słusznie.
Juvier ożywił się i spojrzał zaskoczony na mężczyznę. Nie mógł w to uwierzyć. Nigdy nie przypuszczał, że ktokolwiek w rodzinie weźmie jego stronę.
— Ale nie mnie to oceniać. Weź się lepiej za misję. Im szybciej ją wykonasz, tym mniej będziesz musiał cierpieć.
— Jeśli... jeśli jej nie zabiję... co mam wtedy zrobić?
— Milczeć.
— Hę?
— Zapamiętaj, Juvier. Ci, którzy milczą, to ci, którzy żyją.
— "(...) A kiedy dziewczyna weszła do środka, ujrzała to, czego nikt nigdy nie chciałby zobaczyć. Był to widok przerażający, poruszający wyobraźnię nawet najmniej kreatywnego człowieka na ziemi- śmierć. Każdy musiał jej doświadczyć; każdy musiał ją zobaczyć. "– Mężczyzna westchnął. Czytał ten fragment już po raz kolejny i nie potrafił znaleźć powiązania między tym akapitem a paroma poprzednimi. Zupełnie wyrwane z kontekstu. Opowiadające ciąg dalszy tego, co wydarzyło się pięćdziesiąt stron temu. Zrezygnowany rzucił książkę gdzieś w kąt, po czym wstał i podszedł do swojej małej biblioteczki. Nieco zirytowany brakiem dobrych pozycji do czytania, usiadł przy biurku opierając się całym ciężarem ciała na oparcie krzesła. Był zmęczony. Okropnie wyczerpany tym, co wydarzyło się dzisiaj, wczoraj oraz we wszystkie poprzednie dni.
Pokój mężczyzny był mały, jednak nie panował tam przepych i ciasnota. Ściany miały kolor jasnego brązu, co kontrastowało z dosyć ciemną podłogą. Meble znajdujące się w pomieszczeniu były antykami, sprowadzonymi z zagranicznych państw. Ozdobione były dziwnymi, pokrętnymi wzorami ze starymi, nieco zardzewiałymi uchwytami. W pokoju znajdowała się ogromna szafa, łóżko z czystą i pachnącą pościelą, duża ilość szafek oraz półek i biurko, przy którym właśnie siedział.
Mężczyzna przeczesał dłonią swoje krótkie, jasnoniebieskie włosy, po czym zapalił lampkę stojącą na blacie. Sięgnął po okulary, które leżały nieopodal. Otworzył jedną z szafek biurka, po czym wyciągnął z niej stertę dokumentów. Sięgnął po pióro i już chciał zacząć pracować, kiedy przerwał mu Juvier, który niespodziewanie wtargnął do pokoju. Mężczyzna westchnął zirytowany. Spojrzał na zdyszanego i zdenerwowanego chłopaka, po czym gestem ręki zaprosił go do środka. Juvier z chęcią przyjął zaproszenie i usiadł na idealnie wygładzonej pościeli. Mężczyzna skrzywił się na ten widok, ale nic nie powiedział.
— Pracowałeś?– spytał po chwili chłopak, spoglądając na kartki papieru.
— Nie, właśnie skończyłem– skłamał niebiesko włosy, odkładając pióro.
— Rozmawiałem z Juverem.
— To dlatego jesteś taki zdenerwowany. To wszystko wyjaśnia– skomentował z rozbawieniem mężczyzna.
— Słuchaj... chciałbym się czegoś dowiedzieć. Jesteś najstarszy, Javer, więc pamiętasz i wiesz o wiele więcej niż ja.
— Owszem. A czego chciałbyś się dowiedzieć?
Juvier zamilknął. Zastanawiał się jak ubrać w słowa to, co chciał powiedzieć. Nikt nie lubił tego tematu. Samo mówienie o tym, co kiedyś się wydarzyło było co najmniej podejrzane i dziwne.
— Pamiętasz tą tragedię, która wydarzyła się jedenaście lat temu?– spytał po chwili z lekkim wahaniem.
— Pamiętam. Miałem wtedy z szesnaście lat.
— Chciałbym usłyszeć pełną wersję.
— Po co ci to? Tamto wydarzenie zostało zapomniane i uznane za temat zakazany.
– Wiem, ale ja... dostałem misję. Mam dokonać tego, czego nie zdołałem jedenaście lat temu... zlecono mi zabicie Juvii Loxer.
— Juvia?– powtórzył zamyślony Javer, próbując przywołać w pamięci jej obraz.– Ach, nasza najmłodsza siostra. To dość... ciekawe. Myślałem, że nikt już nie będzie tego roztrząsał.
— A ja myślałem, że byłeś na zebraniu.
— Nie słuchaj Juvera, bo zrobi ci wodę z mózgu. Nie było mnie na żadnym zebraniu. Ja nawet nie wiedziałem o tej misji. No co za żmija z tego człowieka!
— To... mógłbyś udzielić mi informacji?
— Ech... jak ktoś czegoś potrzebuje to zawsze do mnie! Ale niech ci będzie.– Javer westchnął.– Tamtego dnia rozległ się alarm, zwołujący wszystkich członków klanu do głównego holu. Nikt nie wiedział, co się wydarzyło. Na miejscu zastaliśmy Juvera oraz trzymaną przez niego Juvię, która na wszelkie sposoby próbowała się wyrywać. Przed nimi leżały zwłoki strażników, kobiet, więźniów oraz dzieci, nie mających więcej niż dziesięć lat, jak się później okazało. Wśród nich znajdowało się również twoje ciało oraz ciało naszej matki. Byliśmy przerażeni i zaskoczeni. Przywódca klanu od razu zaczął wypytywać Juvera o wszystko, co zaszło w głównym holu. Twierdził, że szedł korytarzem do domu, kiedy zauważył uciekającą tamtędy Juvię. Zdziwiony jej przerażeniem złapał ją i zaniósł tam, skąd biegła. Tak oto Juvia została mordercą. Chwilę później obudziłeś się ty, zwracając uwagę wszystkich obecnych. Miałeś szczęście. Byłeś mocno poharatany, ale twojemu życiu nic nie zagrażało. Natychmiast wzięto cię do szpitala, a Juvię wsadzono do więzienia. Do tej pory nikt nie wiedział, jak stamtąd uciekła. Ale nie to jest najdziwniejsze. Już kilka lat zastanawiam się, czemu wysłano wtedy ciebie, zaledwie dziesięcioletniego, rannego chłopca by pozbył się uciekinierki. Mam wrażenie, że ktoś maczał w tym palce. Ale do rzeczy... kiedy znalazłeś Juvię...
— Nawaliłem– wtrącił Juvier, spuszczając głowę.
— Dokładnie. Nie potrafiłeś podnieść na nią ręki.– Javer kiwnął głową.
Zapadła niezręczna cisza.
— Byłem słaby... tak bardzo słaby!– powiedział cicho chłopak.
— Według mnie, zrobiłeś słusznie.
Juvier ożywił się i spojrzał zaskoczony na mężczyznę. Nie mógł w to uwierzyć. Nigdy nie przypuszczał, że ktokolwiek w rodzinie weźmie jego stronę.
— Ale nie mnie to oceniać. Weź się lepiej za misję. Im szybciej ją wykonasz, tym mniej będziesz musiał cierpieć.
— Jeśli... jeśli jej nie zabiję... co mam wtedy zrobić?
— Milczeć.
— Hę?
— Zapamiętaj, Juvier. Ci, którzy milczą, to ci, którzy żyją.
***
Prolog poprawiony. Fabuła jest zmieniona o sto osiemdziesiąt stopni. Jak widać misja jest zupełnie inna, historia też zaplanowana co do ostatniej kropelki krwi ( nie wierzcie mi, ja na serio jestem pojebana i niezorganizowana ). Aż cud, że ktoś taki jak ja ma cokolwiek zaplanowane.
Juvier…Juvier…Juvier… - imię to odbijało się w głowie An, niczym grzmot.
OdpowiedzUsuńJuver…Juver…Juver… - następne imię, było echem pierwszego…
Sebastian…Sebastian…Sebastian… - W oczach An, pojawiły się serduszka.
M: STOP! An, schodzisz z tematu! Mamy komentować rozdział, a nie zajmować się ocucaniem ciebie, omdlałej przez jakieś miłostki!
A: Aye Sir~! ♥
M: No nie, co ja z nią mam -.- Idiotka z plazmą zamiast mózgu. Więc dziś ja skomentuję twój rozdział.
Juvia zabójczyni?^^ Zaskoczyłaś mnie, ale tak pozytywnie. Panienka Loxer w tej roli jest idealna… I jakoś jej braci sobie też potrafię wyobrazić. Hiro, powinieneś się porządnie zastanowić, nad przeglądaniem polskich doujiunshi, naprawdę, powstałaby najlepsza manga świata. Nie ma to jak na córkę wydawać wyrok śmierci….To takie miłe ze strony tatusia.
Juvier wydaje się być całkiem fajny, ale zbyt taki…nie wiem jak to nazwać. Za to Juver…♥ Czyste zło i arogancja. Już go pokochałam. Teraz tyk związać i zaciągnąć do ciemnego pokoju ^/////^
A: Zbok. Juvier jest lepszy, taki słodziuchny i grzeczny ^^
M: A kto tu ma zboczone myśli, ja nic nie mówię, ty masz skojarzenia xD *kurde, przejrzała mnie*
Juver chce zabić braciszona *O* nie popieram tego, ale nie wiem, już samo myślenie Juvera na ten temat jest takie „grrrr” i „wow” i „uszanowanko xD” no nie wiem jak to nazwać, jest takie po prostu niebezpieczne i Sexowny. Lubię to ;)
A Javer? Nie wiem, co o nim myśleć, ale wydaje się być taki całkiem spoko.
A: Taki wymarzony starszy brat.
M: No w końcu powiedziałaś coś mądrego.
A: Po prostu musiałam się otrząsnąć. Jestem przecież mózgiem całego tego przedsięwzięcia… Czekaj, czy ty tam wyżej powiedziałaś, że mam plazmę zamiast mózgu?!
M: O kurcze, zdenerwowała się x.x Cóż ja pójdę ją uspokajać, czy coś. Mam nadzieję, że przeżyję. A prolog, naprawdę zajebisty <3
Pięć minut później
A: Ohayo ^^ Meredis już się nagadała, to ja jeszcze dodam coś od siebie, bo wstęp naprawdę świetny. Proszę, nie zmieniaj już akcji bloga. Zaczęłaś już wiele fajnych historii i do każdej najchętniej przeczytałabym ciąg dalszy, ale ta mi się spodobała najbardziej :D Mam nadzieję, że pociągniesz ją dalej. Pamiętaj, że zawsze cię wspieram i możesz do mnie napisać, kiedy tylko zechcesz, jakbyś potrzebowała pomocy ^^
Weny i czasu życzę ;D
Buziaki
~An i Meredis
A co będzie dalej? :< Wciągnęło mnie xd Fabuła faktycznie strasznie się zmieniła, a mi trochę zajęło ponowne odnalezienie tego bloga.. Ja baka. Ale dobra tam, ważne że jestem. No więc czekam na ciąg dalszy! Weny!
OdpowiedzUsuń*Shaila Black*
A dalej będzie to trochę skomplikowane xD ( o ile mądra Tano nie zmieni planów... znowu xD )
UsuńCześć.
UsuńKiedy będzie następny rozdział, bardzo mi się spodobało;) nareszcie ktoś coś mądrego pisze o Juvii, którą wręcz uwielbiam :)
Postaram napisać się coś na poniedziałek, ale nie obiecuję
Usuń